16 czerwca 2013

east village

przybity pittsburghiem wylądowałem o poranku w nowym jorku i od razu stałem się pozytywniejszy. tym bardziej, że pierwszy raz w życiu mieszkałem w east village dokładnie na east first street. tu gdzie wszystko się działo w latach 60tych, 70tych, 80tych. w promieniu kilkuset metrów były dawne mieszkania ginsberga, keruaca, patti smith, madonny po drugiej stronie bowery loft jm basquiata. parę ulic dalej było mieszkanie roberta franka w którym nakręcił pull my daisy, a trochę bardziej w ukrainsko-polską cześć dawny "dom" andyego warhola czy też miejsce, z którego wywodzą się gogol bordello.
dzielnica którą znałem tak dobrze gdy byłem późnym nastolatkiem w czasach kiedy nawet nie marzyłem, że będę kiedykolwiek w nowym jorku.

pierwszy raz w życiu mieszkałem w prawdziwym nowojorskim mieszkaniu, a nie w jakimś pokoju hotelowym. gdyby islandia nie istniała chciałbym mieszkać w nowym jorku. to jedyne dwa miejsca na świecie w których czuję się zajebiście tylko dlatego, że tam jestem, z tym że z dwóch zupełnie przeciwnych więc pewnie wzajemnie się uzupełniających powodów. na islandii to przestrzeń, niebo które jest znacznie bliżej niż gdziekolwiek indziej, pustka, góry. w nowym jorku mnogość możliwości. wszystko tu można znaleźć (czyli odwrotność islandii gdzie cokolwiek chciałbyś  mieć musisz to sprowadzić, cokolwiek chciałbyś robić musisz wyjechać).

tu mieszkałem

z boku domu mieliśmy nawet "ogród"

dbały o niego dziewczyny i dziewczynki z lower eastside girls club

z życia kamienicy


 mieszkając z reżyserem teatralnym nie znajdziesz koło kibelka auto świata czy ckm

widok z okna w sypialni. o poranku budziły mnie kroki dziewczyny w szlafroku idącej z parteru na dach po tych metalowych schodach z kubkiem porannej kawy w ręku

za rogiem można popatrzeć przez szybę na DJów dzielnicowego radia

Brak komentarzy: