dzielnica którą znałem tak dobrze gdy byłem późnym nastolatkiem w czasach kiedy nawet nie marzyłem, że będę kiedykolwiek w nowym jorku.
pierwszy raz w życiu mieszkałem w prawdziwym nowojorskim mieszkaniu, a nie w jakimś pokoju hotelowym. gdyby islandia nie istniała chciałbym mieszkać w nowym jorku. to jedyne dwa miejsca na świecie w których czuję się zajebiście tylko dlatego, że tam jestem, z tym że z dwóch zupełnie przeciwnych więc pewnie wzajemnie się uzupełniających powodów. na islandii to przestrzeń, niebo które jest znacznie bliżej niż gdziekolwiek indziej, pustka, góry. w nowym jorku mnogość możliwości. wszystko tu można znaleźć (czyli odwrotność islandii gdzie cokolwiek chciałbyś mieć musisz to sprowadzić, cokolwiek chciałbyś robić musisz wyjechać).
tu mieszkałem
z boku domu mieliśmy nawet "ogród"
dbały o niego dziewczyny i dziewczynki z lower eastside girls club
z życia kamienicy
mieszkając z reżyserem teatralnym nie znajdziesz koło kibelka auto świata czy ckm
widok z okna w sypialni. o poranku budziły mnie kroki dziewczyny w szlafroku idącej z parteru na dach po tych metalowych schodach z kubkiem porannej kawy w ręku
za rogiem można popatrzeć przez szybę na DJów dzielnicowego radia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz