04 sierpnia 2013

NYPL 2

w poprzednim poście pisałem o bibliotece miasta nowy jork, teraz wrzucę tu parę książek których nie mogłem po prostu skwitować jednym zdaniem w poprzednim wpisie.

większość czasu spędziłem w czytelni sztuki, tak wyglądał widok z mojego stanowiska

a poniżej:
przez pierwsze dwa dni uwiódł mnie szukalski, przejrzałem wszystkie dostępne pozycje przez niego wydane (tylko te za życia) i pisząc uwiódł nie przesadzam. już wcześniej go lubiłem (inaczej bym tych książek nie zamawiał), ale informacje o nim zawsze były z drugiej ręki, widziałem jakieś rozrzucone reprodukcje jego prac. o jego życiu nie wiedziałem za wiele (tzn myślałem, że wiele, aż do wizyty w tej bibliotece) pierwszy raz miałem okazję zobaczyć wszystko od początku do końca. w pierwszych godzinach fotografowałem sobie co ciekawsze strony, a kończąc dzień kopiowałem strona po stronie całe książki. muszę zaznaczyć, że w NYPL można fotografować książki, jest tylko parę ograniczeń: aparat ma mieć wyłączony dźwięk, nie można stawać na krześle ani robić żadnych dziwnych wygibasów gdy książka nie mieści się w kadrze, nie można również kłaść książki na podłodze czy jej wyginać, rozpłaszczać.

teraz mam już do stacha mniej emocjonalny stosunek ale muszę przyznać, że od lat nie byłem w takiej euforii z powodu książek. w dwa dni prześledziłem całą jego drogę od butnego nastolatka, do szalonego starca (pierwsze książki były z lat 20tych a ostatnie 80tych). w polsce, szczególnie na śląsku znamy go jako rzeźbiarza, muzeum w bytomiu ma parę jego prac, kiedyś jego płaskorzeźba zdobiła wydział filologiczny uś na placu sejmu śląskiego w katowicach, no i oczywiście odpowiedzialny był za wygląd muzeum śląskiego które jednak nie przetrwało wojny. zapewne to zdjęcie było zrobione w katowicach:

ale stach poza rzeźbieniem miał o swojej sztuce sporo do powiedzenia i pisał pisał pisał. czasem rzeczy genialne, czasem głupoty. proporcja drugiego kosztem pierwszego rosła z wiekiem, a pod koniec życia zostało w nim już tylko rozczarowanie. choć chyba całkiem słuszne, skazano go w polsce na zapomnienie, pewnie w końcu trafi do historii polskiej sztuki jako jeden z najwybitniejszych, ale za życia został z tej historii zupełnie wymazany.

muszę też przyznać, że to niesamowite uczucie mieć w rękach te książki wydane w tak niewielu egzemplarzach (niektóre były numerowane, a liczby były dwucyfrowe) leżące sobie bezpiecznie tutaj w nowym jorku już niemal sto lat, z dala od europejskich wiatrów historii. uwielbiam detale każdego egzemplarza.

no dobra, koniec odsłaniania się (jak ktoś niezorientowany to te pieczątki to było porno dla bibliofilów)

nie chcę wrzucać tu najbardziej znanych prac szukalskiego one są do wyguglania, wrzuce jeszcze tylko na koniec mało znane grafiki z czasów gdy był dzieciakiem

"liberty and the law of gravity"

"simplicity as wisdom charmer"

no i może młodzieńcze jego mądrości ;)


mógłbym z tych książek zrobić całego bloga :-) no ale już dość
skoro zająłem tyle miejsca szukalskim  to może już tylko wrzucę fragment innej rzadkiej pozycji dotyczącej słoweńskiej grupy artystycznej IRWIN i pójdę w końcu spać

NYPL

większość czasu w nowym jorku spędziłem w bibliotece. od dłuższego czasu rosła mi lista tytułów których nie było nigdzie w mojej okolicy. oczywiście wszystko jest w bibliotece kongresu, tylko żeby z niej korzystać trzeba być naukowcem (no albo kongresmenem) więc zostaje New York Public Library.
biblioteka jest w samym centrum manhattanu, na rogu piątej alei i 42 ulicy. widok na schody:
i widok ze schodów (tak tak, są odwrotnie, ze schodów zrobiłem przed wejściem, a na schody po tym jak już mnie wyrzucili - nawyk siedzenia w czytelni do zamknięcia jest nie do wyplenienia):

Do biblioteki może zapisać się każdy, jednak żeby móc wziąć książki do domu trzeba mieć adres nowojorski (mówię adres, a nie meldunek, bo w ameryce to troszkę inaczej wygląda. nie ma meldunku, a potwierdzeniem adresu jest np korespondencja na twoje nazwisko) przyjezdnym pozostaje czytelnia. po zapisaniu się dostajemy login i hasło do stystemu komputerowego, kartę biblioteczną oraz taką mini jej wersję do przypięcia z kluczami żeby zawsze była pod ręką (popularny w usa systen np zamiast kart stałego klienta w sklepach)
na rewersie jest kod kreskowy i wzór podpisu

mimo że wszystkie swoje operacje widzisz od razu w komputerze to książki w czytelni zamawia się przez rewersy papierowe, nie wiem dlaczego, może chodzi o własnoręczny podpis? w księgozbiorze podręcznym niektóre pozycje zadziwiają, np leży sobie w dziale z encyklopediami pierwsze wydanie encyclopædia britannica z 1771, w bardzo dobrym stanie szczególnie jak na książkę, którą może sobie każdy z półki ściągnąć i powertować. nie wiem od jak dawna mają tak swobodny dostęp do półek ale jeśli od początku to jest wręcz w zadziwiająco dobrym stanie i nie ma tu mowy o żadnym reprincie, papier czerpany, filigrany... ja szukałem akurat starych rycin z wielorybami, najwyraźniej wieloryby w 1771 składały się w 1/4 z penisów
chciałem jeszcze wrzucić zdjęcie głównej czytelni, która robi wrażenie, niestety mam tylko takie z telefonu:

fabryka

na parterze budynku dawnej fabryki warhola jest teraz sklep z rzeczami dla zwierząt, jest wielki ale fotek zrobiłem tylko kilka w dziale kocim

była nawet samoobsługowa maszynka do grawerowania kocich "nieśmiertelników"
z tej strony nr telefonu, a z drugiej imię.