29 kwietnia 2013

przerwy w zabudowie

wycieczki na google streetview po śląsku to chyba najzajebistsza rzecz na świecie

22 kwietnia 2013

Clairton, Pennsylvania



Wednesday, November 29, 1978
Went to the Cornet Theater to a screening. The Deer Hunter was the new kind of movie - three hours of watching torture. It took place in Clairton, Pennsylvania, where all my cousins are from, and in the movie they said it was Russian-Polish, but that was just to make it more something, bacause it was really Czechoslovakian.

Dzienniki Andyego Warhola

Andy wiedział, że tam skąd pochodzi jego rodzina była obecnie Czechosłowacja wiec myślał, że jest z pochodzenia "Czechosłowakiem". Tak na prawdę był Łemkiem z terenów dzisiejszej Słowacji, a Łowca Jeleni co prawda dzieje się w Clairton, jednak żadna scena nie została tam nakręcona, większość filmu nakręcono we wspomnianym wcześniej Tremont.

20 kwietnia 2013

Fighting Tigers Martial Arts Institute

Dravosburg, Pennsylvania czyli nigdzie.

"the way of the rounded warrior"
mają nawet fanpejdż na fejsbuku: Fighting Tigers Martial Arts Institute, LLC
miasteczko ma 1.700 mieszkańców i jest przygnębiające jak wszystko w tej okolicy

Shenandoah, Pennsylvania

cerkiew, kościół, kopalnia, populacja 5.000

w historii miasto zapisało się tym, że kościół po prawej to pierwszy unicki kościół w ameryce (założony przez galicyjskich łemków), a drugi to kościół św kazimierza - najstarsza polska parafia na wschodnim wybrzeżu. istniał tu też najstarszy ltewski kościól w ameryce, ale został zburzony w 2010. taka multietniczna rzeczpospolita w pigułce (sto lat temu).

14 kwietnia 2013

Centralia, Pennsylvania

Po drobnym parodniowym zboczeniu do Ohio, Kentucky, Zachodniej Wirginii i Waszyngtonu nadszedł czas powrotu na właściwy szlak mojej wycieczki czyli do rusińskiej, przemysłowej Pensylwanii. Wszyscy jadą do Pensylwanii oglądać amiszów, a ja Łemków, Ukraińców...

W rejonie zwanym Coal Country zacząłem nietypowo, bo od miasta, którego nie ma.
Prowadzi tam opuszczona szosa

zniszczona przez to co się dzieje pod miastem

jak wspomniałem miasta nie ma. została cerkiew, budynek straży pożarnej, dwa prawosławne cmentarze i jeden protestancki.

co się stało? pożar pokładów węgla. miasto opuszczono w latach 80tych, choć sam pożar zaczął się w latach 60tych i  nie był to pożar w kopalni, prawdopodobnie wychodzące na powierzchnię pokłady węgla zajęły się od śmieci palonych za cmentarzem.
dwadzieścia lat później w miasteczku zaczęto orientować się, że coś jest nie tak. Właściciel stacji benzynowej gdy sprawdzał prętem poziom paliwa w podziemnych zbiornikach stwierdził, że benzyna zaraz zacznie mu się tam gotować, ziemia zaczęła się rozstępować ludziom czasem dosłownie pod nogami, niektóre otwory miały niemal 50 metrów głębokości, a w środku buchał żar, asfalt na szosie dojazdowej spękał, co jakiś czas rozstępująca się ziemia puszczała toksyczne gazy. Podjęto decyzję o ewakuacji miasteczka. Dziś po Centralii została tylko siatka pustych uliczek, tutejszym zwyczajem jest burzenie opuszczonych domów, żeby nie osiedlali się tam nieproszenie goście jak np w Detroit.

pożar trwa już ponad 50 lat i potrwa jeszcze co najmniej 100, bo to Ameryka, tu rządzi prosty rachunek, wyliczono, że ugaszenie wiązałoby się z rozkopaniem całej okolicy i kosztowałoby więcej niż węgiel pod miastem jest warty, więc pożar skończy się gdy cały węgiel pod ziemią się wypali
Większość mieszkańców była Rusinami w tutejszej cerkwi co jakiś czas odprawiane są jeszcze msze.

national portrait gallery

Minąłem pomnik Daguerre'a (nigdy nie przypuszczałem, że gdziekolwiek poza Francją taki istnieje)
i już pędziłem na podziemny parking, bo tego dnia miałem do pokonania jeszcze wiele mil, minąłem plakat na National Portrait Gallery reklamujący wystawę zdjęć przedstawiających XX wiecznych amerykańskich poetów. Zawróciłem, pomyślałem "w 5 minut obskoczę i popędzę dalej" i tak wsiąknąłem na pół dnia.

Waszyngtońskie muzea mają to do siebie, że są za darmo i są puste (poza takimi przebojowymi jak muzeum lotnictwa czy historii ameryki). Pierwsze co zobaczyłem w korytarzu to Hooper
potem było jeszcze lepiej...

była część z amerykańską sztuką ludową
gdzie m.in było sporo fajnych przedwojennych wiatrowskazów

Widziałem wielką wystawę Frederica Edwina Churcha, którego praktycznie nie znałem, obrazy są ogromne i na prawdę robią wrażenie, nie mogłem niestety tam zrobić zdjęć wiec podrzucam linka, największe wrażenie robiła zorza polarna i wulkan Cotopaxi (choć jak na nie patrze na wiki to wyglądają badziewnie, musicie więc uwierzyć na słowo, że oryginały rzucają na kolana)

Man Ray



Ferdinand Pettrich



Widziałem oryginalne odbitki Mathew Bradyego z wojny secesyjnej, które były wielkim rozczarowaniem... bo małe, chyba nawet nie 6x9, wolę w takim razie nie-oryginały powiększone do granic możliwości.

A wystawa z powodu której wszedłem do budynku okazała się najnudniejszą, szybko przeszedłem wzdłuż ściany z ponad setką zdjęć ludzkich głów i wyhamowałem z piskiem podeszw przy jednym, Hilda Doolittle,
zobaczyłem podpis pod zdjęciem: Man Ray 1925. I tak sobie skojarzyłem to z talk shows oglądanymi poprzedniego wieczora, zarówno Jay Leno jak i Jimmy Fallon nabijali się z Tildy Swinton, która tego dnia spała w MoMa, że oni śpią codziennie i to żadne wydarzenie, a jak Tilda to zrobi to już jest sztuka... właśnie... tak jest. Sto portretów zrobili rzemieślnicy, a sto pierwszy Man Ray ;-)

Jak ktoś chce zobaczyć więcej jego portretów to bardzo polecam: man ray portraits kill me...

Waszyngton

Waszyngton to jedno z moich ulubionych miast w USA, jednak gdy ostatnio tam byłem powiedziałem sobie, że już nigdy więcej nie wybiorę się tam samochodem (miał to być pierwszy i ostatni raz)... nigdy nie mów nigdy.

Problemem nie są same korki tylko to, że w Waszyngtonie poszczególne ulice są jednokierunkowe raz w jedną, raz w drugą stronę, zależnie od pory dnia, a jeszcze inne mają np rano 3 pasy w jedną stronę i czwarty w drugą koło południa po równo a potem odwrotnie, trzeba dokładnie czytać co na znakach ale jak tu czytać takie zawiłe wyjaśnienia jadąc 35 mil/h.

Biblioteka kongresu to najfajniejsze miejsce (budynek Jeffersona oczywiście, a nie ten bunkier Madisona) uwielbiam te marmury i mozaiki.
no i ten widok ze schodów

12 kwietnia 2013

West Virginia

Nie mogę pozwolić żeby post o Harpers Ferry pozostawił w was wrażenie, że tak wygląda Zachodnia Wirginia. Nie mam niestety żadnych sensownych zdjęć z innych regionów, bo wszystko zasłaniały drzewa. Cały stan położony jest w górach, w górach pokrytych lasem. Wygląda trochę jak niektóre rejony ziemi kłodzkiej. No i nie ma tam prawie ludzi, czasem jakieś górskie grzbiety łączy kopalniany taśmociąg.

Może coś o miejscowym klimacie opowie fragment przewodnika, dział festiwale:

W miejscowym Walmarcie żeby kupić strzelbę wystarczy mieć skończone 18 lat (o 3 mniej niż żeby kupić piwo), nie robią żadnego background checkingu bo broń nieautomatyczna nie jest uznawana za broń.

Chris o poranku z przystanku alaska stąd pochodził (jak i zresztą aktor który go grał) i często opowiadał dziwne historie ze swojej młodości :-)

z moich idoli:
Roscoe Holcomb był tutejszym górnikiem


boski D. Ray White też autochton :-)

no żeby wam wam udowodnić że tu na prawdę drzewa wszystko zasłaniają doklejam trzy fotki z zachodniowirgińskiego "miasta"