1) 01.07.2004
Hej! Drugiego lipca wyjezdzamy z Anielą autostopem na polnoc, zobaczymy jak nam pojdzie i gdzie dojedziemy, w sumie nie wazne gdzie, wazne żeby wrócić :)
Cel podróży
mój: zobaczyć jak to jest gdy słońce nie zachodzi, pojechać do ojczyzny finek po finkę.
anieli: pogłaskać łosia po nosku i renifera za uchem.
w miarę możliwosci będziemy tu pisać co się dzieje, (coś jak blog z lutego)
2) 07.07.2004 Helsinki
Od rana jestesmy w helskinkach, nie pada wiec jest ok, stop szedl dobrze, nie ma co narzekac. wyjechalismy z zawiercia i kilkoma samochodami zajechalismy na podlasie (jeden samochod sie nawet zapalil) nastepnego dnia (sobota) pojechalismy do babci anieli pod olecko, przesiedzielismy tam cala niedziele i w poniedzialek pojechalismy dalej, w suwalkach zlapalismy tira do rygi (renault magnum z super kierowca) przespalismy w samochodzie noc i pojechalismy elektriczka do nastepnego miasta za ryga, miasto okazalo sie byc kilkoma domami w lesie, zjedlismy sniadanie na plazy (zatoka ryska) i poszlismy lapac stopa. szybko zlapalismy samochod do talina, studentka + subaru impreza. w talinie przekimalismy i poplynelismy rano do helsinek. THATS ALL. trasa strasznie nudna, cala litwa to tylko laki, laki i laki, a lotwa i estonia to sam las, nic tam nie ma.
no nie wiem w sumie co pisac, wszystko jest ok, jutro zwiedzamy jeszcze miasto, a pojedziemy gdzies na polnoc. squat tutaj to drewniany domek w lesie ale blisko stacji metra.
jezyk jest tu dziwny, w estoni zreszta tez, jechalismy tam np przez miasto o nazwie uulu :)
3) 08.07.2004 Helsinki
strone prtzejmuje aniela :\
chcialam tylko dodac, ze jest jeszcze fajniej niz wynika to z tekstu stasia ;) na przyklad kierowca ciezarowki - marcin to baardzo mily i sympatyczny facet, na przyklad zatoka ryska byla cudowna i wspaniala, piekne fale toczylo morze i w ogole super. helsinki to fajne miasto, jezyk rzeczywiscie zadziwia, finowie to ladny narod ;) architektura nowoczesna, ale jest duzo budynkow w stylu secesyjnym (ktory bardzo lubie). dzis kapalismy sie w morzu baltyckim, ale w zatoczce, tu jest ok. 18 stopnii ciepla, a wszyscy twierdza, ze jest baardzo cieplo i na plazy chodza w bikinii! nam tu chlodno jak na lato, ale mozna sie przyzwyczaic ;)
4) 13.07.2004 miejscowosc na S jakies 100 km za kolem polarnym (slonce nie zachodzi tego dnia w tym miejscu)
przedwczoraj mieszkalismy u finskiej rodzinki, bylismy w saunie. rodzina chyba niezbyt zamozna, fryzjerka i bezrobotny :) 18to pokojowy dom (najwiekszy pokoj 60 m2), + sauna + maly domek. renifery chodza tu po drogach jak swiete krowy, bylismy u sw mikolaja na kole podbiegunowym - strasznie kiczowaty gosciu. teraz nie bardzo wiemy co dalej robic, pojedziemy chyba jeszcze jakies 100 km na polnoc posiedziec gdzies w lesie w jakims parku narodowym, ewentualnie 200 km by zobaczyc tajge. bo ogolnie tu nic nie ma tylko las i las, taka mniejsza kanada.
jak poznac ze jestes w finlandii
robotnicy konczac prace zostawiaja narzedzia pod murem i ida do domu, wracaja nastepnego dnia.
kazde miejsce parkingowe ma gniazdko elektryczne, a z samochodu wychodzi z przodu wtyczka (zima akumlatory zamarzaja)
wiekszosc samochodow ma peknieta przednia szybe u dolu (nie wiem czemu)
wychodzac z samochodu do sklepu ludzie zostawiaja otwarte drzwi
skrzynki na listy nie maja zamkow
w sklepie z pamiatkami mozna kupic kupe renifera (2 euro)
mozna kupic konserwe z niedziwiedzia (renifer najbardziej popularnym miesem)
na degustacjach rozdaja cale puszki napojow a nie jak u nas male kubeczki (w ten sposob bylismy 30 centow do przodu bo puste puszki wymienia sie na kase w specjalnych automatach, swoja droga cytrynowa coca cola jest niedobra)
5) 15.07.2004 ilestam kilometrow za imatra
no i zrobilismy skok do przeciwleglego konca finlandii. ruch na autostradzie arktycznej byl slabiutki wiec zrezygnowalsmy (mogly byc problemy z wydostaniem sie) zlapalismy dobrego stopa, z sodankyli do imatra (cos kolo 900 km), taki dziadzio nas wiozl swietna maszyna. nie moglem sobie odmowic przez jakis czas poprowadzenia tego smoka, klasyczny Chevi Van z ponad szesciolitrowym silnikiem. tak wiec jestesmy przy granicy z rosja, niedaleko petersburga. teraz ruszamy w kierunku muminkow czyli znowu przeciwlegly koniec kraju, tym razem zachodni - nantali kolo turku. bedziemy tam pewnie jutro i potem zbieramy sie do powrotu. zastanawialismy sie czy nie wracac przez rosje albo szwecje ale chyba sobie odpuscimy. nie wiadomo ile sie czeka na rosyjska wize, a w szwecji ponoc ciezko lapac stopa. choc kuszace jest to ze bilet na prom do talina kosztuje tyle samo co do sztokholmu., no to w droge.
6) 27.07.2004 w doma
no wrocilismy jakis czas temu, w czwartek dokladnie (22.07.2004). z imatry ruszylismy do nantali gdzie mieszkaja muminki. robilismy to malymi kroczkami (niektorzy ludzie podwozili nas tylko 5 km) i tego dnia dotarlismy tylko do lahti. aniela chciala spac pod skocznia prawie w centrum miasta. ja bardzo tam nie chcialem (latem jest tam dziki tor motocrosowy i teren wyglada jak na ksiezycu). znalezlismy w koncu miejscowe z pieknym widokiem na slonce co sie utopilo w jeziorze. zasnelismy przy niesamowitych kolorkach za moskitiera. nastepnego dnia nie chcielismy wracac ta sama droga do szosy przez co zrobilismy z buta jakies 15 km, trwalo to potwornie dlugo bo jeszcze musielismy robic przystanki na jagody i poziomki (mam wrazenie ze tego nikt tam nie zbiera, szczegolnie poziomki mozna tam brac garsciami). mimo wszystko dotarlismy tego dnia na miejsce. ostatni odcinek z mlodym lekarzem w jego wypasionym alfa romeo. w turku pojechalismy miejskim autobusem do nantali. rozbilismy tego dnia namiot na wyspie muminkow. obudzily nas wrzaski bawiacych sie dzieci, no niezle tam chyba szaleli. sam moominpark to taki maly disneyland, nie wchodzilismy na teren. zreszta cale miasteczko kreci sie wokol muminkow. pochodzilismy po miescie, skoczylismy do kawiarni mamy muminka na kawe, kakao i ciastko, obejzelismy tam film o tove jansson i wieczorem ruszylismy juz w kierunku helsinek. nocowalismy na wsi pod salo, gdy rozbijalismy namiot przypaletal sie jakis kotek, spal z nami w namiocie, fajny byl - pozjadal wszystkie komary w srodku. rano zwinelismy namiot i poszlismy na szose, zatrzymal sie pierwszy samochod do ktorego wyciagnelismy kciuka. gotycki klimat z rana, brodaty gosciu i dwie panienki, wszyscy wydziarani i mocno okolcowani, raczej nie mowili po angielsku. podwiezli nas jakies 20 km, nastepnie zlapalismy samochod prosto do centrum helsinek, dwie godzinki pochodzilismy po miescie, wypisalismy jakies pocztowki w kawiarnii i o 15:00 poplynelismy szybkim katamaranem do tallina, tego dnia dojechalismy stopem do parnu (parnawa) najwazniejszej miejscowosci letniskowej w estonii. fajnie tam maja, darmowe pole biwakowe jest tuz przy glownej plazy, i do tego pusciutkie, stal tylko samochod z finska rodzinka. pierwszym samochodem dojechalismy do rygi (spokojny milczacy bodyguard w jeepie, wielki misio ktory wygladal jakby potrafil zabic golymi rekami), mielismy troche latow z poprzedniej wizyty na lotwie wiec wydalismy je na autobus do bauska (50 km), tego dnia przejechalismy autostopem przez trzy kraje, spalismy za kaunas (kowno) blisko polskiej granicy. nastepnego dnia duzo piechtowalismy i bylo strasznie goraco. polska przywitala nas wesolym podlaskim tirowcem. ogolnie nie dojechalismy za daleko, rozbilismy sie nad bugiemza siemiatyczami, ladnie tam pachnialo. nastepnego dnia szybciutko (jeszcze przed poludniem) dojechalismy do deblina, taaaakkk w koncu polska w koncu normalne predkosci (180 km/h), finowie czy estonczycy nie przekraczaja tego co jest na znakach. z deblina czekalismy dlugo na pociag do pionek. smieszne miasto (miasto to jest?). za to mila dziewczyna tam mieszka :P . ja nastepnego dnia pojechalem sobie pociagiem do domu, aniela po 2 dniach. to wszystko. pa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz